whitesocks whitesocks
57
BLOG

Joe, Frisco i Bronowice

whitesocks whitesocks Polityka Obserwuj notkę 5

 W latach kiedy amerykańskie młodziaki walczyły o prawdziwy pis był taki hit, grany przez największego guitarmena ubiegłego i obecnego stulecia -  “Hey Joe”. Dżimi Hendrix nucił swoim sznapsbarytonem “Hey Joe, where you goin’ with that gun in your hand?”, co na naszych podwórkach przerabiano na “Hej Dżo, dlaczego zabiłeś wietnamczyka?”. Marines zaprowadzali demokracje na półwyspie Indochińskim, to i my chcieliśmy mieć kwiaty we włosach i pośpiewać se protestsonga. Dzisiaj wojujemy w Afganistanie i w końcu flowerpower, z których niejeden już pewnie zamiast długich piór ma na czole solidne lotnisko, może z czystym sumieniem powiedzieć, że ta wojna to wreszcie wojna o pokój -    no bo kto jak kto ale wąsacze  w turbanach dragi potrafia przyrządzić erste klasse. Afgan to afgan. 

Tak mi się skojarzyło bo przybył na naszą mazowiecka równinę też Joe, ale Biden. Bez żadnego gana, jak ten Dżo w piosence, chociaż jego ochroniarze pewnie takie maszyny noszą, co to dopiero w sequelu District 10 zobaczymy, co nastąpi po District 9, kiedy kosmici wrócą na ziemię. No ale generalnie może przyjechał wedle tego Afganistanu, ale na pewno, znaczy się taka narracja, na pewno nam wytłumaczy czemu ta nowa tarcza jest lepsza dla nas od tej starej. Why, Joe, why?

Tak na zdrowy, medialny rozum to wszystko co nowe jest lepsze od tego co stare, oczywiscie z wyjątkiem wina i whisky. I tak Joe przyjechał, pospał se, zjadł śniadanie, popił 12 year old polish starka, a mógł przecież wypić whisky ale chciał być grzeczny i pokazać że szanuje local customs - bo tak w ogóle to ostatnio kiedy pił z rana to było summer 68 a Joe trenował solówkę z in a gadda da vida. Taki kawałek, co amerykańscy żołnierze, jak wracali z Wietnamu to wszyscy chcieli go  live posłuchać i ta kapela co go grała miała już grania furt tego samego serdecznie dość. Mniej więcej tak jak my, jak nam ciągle powtarzają, jak to nas juesej kocha, jacy to my, znaczy się Polska, important i w ogóle gdyby nie te 15% odrzuconych wizowych wniosków to byśmy se do stanów w te i wewte latali.  

Jak już Joe śniadanko przetrawił, spotkał się z naszym premierem. I to już jest kochani do sprzedania, jako success, tym bardziej że Joe call him mr president!. Twice  - znaczy się zweimal!  Mógł co prawda zaśpiewać jak Marylin  - “Happy Birthday Mr President”, chociaż urodziny Donka są chyba w innym, równie ważnym terminie, a poza tym Joe ma troche inne niż MM wymiary, nie mówiąc o płci. Ale o tym sza, bo to może być jeszcze jakaś homofobia.

Potem Joe pojechał złożyć kwiaty pod pomnikiem. Bohaterów Getta. I tu się trochę luda na forach zagotowało, że niby do Polski przyjechał to i hołda tym z 44 powinien był złożyć. Ale ja Wam powiem - uprising jest uprising. Po co komplikować. USA to jest zupełnie inna perspective. Kiedyś jak Art Ensemble of Chicago mieli przyjechać na Jazz Jamboree to zamiast do Warsaw wsiedli na plane do Bucuresti. Tak więc na rynek amerykański powinniśmy mieć wersję Polish Uprising Warsaw Ghetto 43 - 44. 

Ale, wracając do spotkania Joe-pomnik: generalnie z tego eventu były same pozytywy. Po pierwsze ładnie tam nasi żołnierze z wieńcem maszerowali. Tak ładnie, że Joe potem nawet ich wojownikami nazwał. WOW! Po drugie były ponoć jakieś dzieci i śpiewały - może w jidysz to łatwiej komu, co inglysz jego mother tongue, zrozumieć. Joe tak się wzruszył, że potem obiecał że jesteśmy bezpieczni i tak dalej. Znaczy się z dyplomatycznego na nasze przekładając - jak już Afganistan, znaczy się Iran te rakiety odpali - to Joe zawalczy jak ta kawaleria co zawsze w westernach na odsiecz przybywa do fortu na czas. Słowo amerykańśkiego harcerza. Joe spłynie z nieba błękitnym gromem, zabierze te dzieci, zaśpiewają nam razem “this land is your land, this land is my land...”, pomachają rączkami, a my dorośli zostaniemy i będziemy se cierpieć jak zwykle. I cały free world będzie nam współczuć.

Ale to się przecież nie może tak być. No nie może. Bo potem Joe rozmawiał z tym prezydentem co jest prezydentem. Potwierdził mu to co powiedział temu prezydentowi co będzie prezydentem. Dostaniemy rakiety SM.

I tutaj mam wątpie. Ale nic co ludzkie i tak dalej i tak dalej - ja rozumiem, trochę perwersji jest little spicy. No dobra, jeśli już to ja wolę jakiś fetish, ale skoro jest sadomaso to się delikatnie tym biczykiem pookłada i będzie fun. Co american way to american way. Jak w tym wrestlingu. Wszystko na niby a publika szaleje.

Gorzej bedzie jak wprowadzą new improved version of SM  - wersję BDSM. Skórzanego kagańca na pysk i łańcucha na szyję nijak nie mam ochoty zakładać. Mam uczulenie.  Ale jest pewna szansa. Bo się ten prezydent co jest prezydentem wygadał. President Lek. Lek - bo oni w juesej wszystko lubią skracać - nawet o jedną literkę. I tak Lek  said, powiedział że to bezpieczeństwo to dotyczy kraju naturally, nie mówimy tu o safety poszczególnych obywateli! No to następne WOW! Bo Joe w mikrofon obok mówił coś że you, to znaczy my, Poles, jesteśmy champions.

I to jest zrozumiały dla całej ludożerki message. Wiemy i umiemy - kanieszna, każdy broni sie sam. Czempioni, nikogo się nie boją oni. Tu nasz Lek mógłby powiedzieć Joe, że dla nas takie solution to “same shit, different day” ale nie oglądał ostatniego odcinka Londyńczyków i jego inglisz wycofał się na z góry upatrzone pozycje. Na szczęście Lek - i tutaj jest słuchajcie bomba - bo może tak być,że Joe myśli se, że to ten sławny Lek co wykonał równie sławny jump przez płot - na szczęście Lek podarował Joe inglysz version of “the wedding”, oczywiscie improved skróconą i to w formacie mp3, żeby się nasz amerykański supporter w samolocie nie nudził. Jako podkład muzyczny robi w tej wersji kujawiak goes funky, i naturalnie zawiera ona standard phrase “ Chińcyki trzymają się mocno”, ale, ale, i tu jest full metal jacket rispekt, przemyślność wieszcza - w tej nowej wersji chińczyki mają już teraz te rakiety BDSM! I tu cię mamy Joe! Tak wieszcz wieszczył i wywieszczył! 

A skąd wiedział? “The answer my friend, is blowing in the wind, the answer is blowing in the wind...”

whitesocks
O mnie whitesocks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka