whitesocks whitesocks
119
BLOG

Jodłuj, czyli o minaretach, demokracji i lokalnych zwyczajach

whitesocks whitesocks Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 

“Szwajcaria, tu sie oddycha”

Gustaw Kramer w Zegrzu

  

 

Mało kto pamięta, że jeszcze trzysta lat temu Szwajcar był synonimem bidy z nędzą. Na szczeście dla nich samych, sprytni Szwajcarzy twórczo wykorzystali wynalazek Włochów polegający na pożyczaniu pieniedzy na procent. Ponieważ te procenty zależą od czasu, zaczęli produkować zegarki.  Przy okazji wymyślili Czerwony Krzyż i LSD. Nic dziwnego zatem, że popadli w referendalną obsesję. Byle pomysł musi zostać demokratycznie przegłosowany na poziomie gminy, kantonu, czy kraju. Tak też się stało z pytaniem o dalszą budowę minaretów w kraju Wilhelma Tella. W głosowaniu większość Helwetów opowiedziała się przeciwko. Zawrzało, aż się czekolada na gorąco zagotowała. 

 

Krytycy szwajcarskiej decyzji zapominają o lokalnej specyfice. Spróbujcie wziąć kąpiel w kamienicy w takim Bernie o dwunastej w nocy. Rano zapuka do drzwi miła Pani, poda rękę na powitanie (w Szwajcarii nawet jak spowodujecie wypadek policjant  poda wam rekę na powitanie) i uprzejmym acz nie znoszącym sprzeciwu tonem przypomni o obowiązywaniu ciszy nocnej. Prysznic jeszcze od biedy możecie wziąć, ale woda z wanny przelewająca się rurami w kamienicy przeszkadza Szwajcarom w czekoladowych snach. Dlatego łatwo zrozumieć,  że śpiewy muezzinów mogłyby naruszyć spokój świstaka od sreberek albo  przeszkadzać w przeliczaniu brudnej forsy. Jakiś kasjer mógłby się pomylić.

 

Wynikiem referendum oburzeni są indonezyjscy muzułmanie. Zakaz budowy minaretów to dla nich symbol nienawiści. Mądrzy mułłowie chłodzą jednak rozpalone głowy młodych talibów. W końcu Szwajcaria jest w stanie zmobilizować w czterdzieści osiem godzin czterysta tysięcy chłopa, a w razie ataku bombowego każdy Szwajcar może schować się w atomowym schronie. Nawet jeśli się nie schowa, to wie czym się skończy próba dobrania się do majątku ruskiej lub kalabryjskiej mafii. Nie mówiąc o z trudem wypranych łapówkach demokratycznie wybranych działaczy partyjnych od Warszawy po Madryt. 

 

Poza tym, jak tak te różne organizacje islamskie i multi-kulti zaczną protestować na łamach, to nawet takie ciamajdy jak katole mogą sobie przypomnieć, że w Emiratach Arabskich za posiadanie biblii można pójść za kratki na dwadzieścia cztery godziny. Są też takie kraje, gdzie w imię Allacha wiesza się miłośników miłości w kakaowe oczko. A jak jeszcze do antyminaretowego frontu przyłączą się feministki, to nie chciałbym być w galabiji protestujących.

 

Nie o taką demokrację walczyli również szwajcarscy Zieloni. Nawet któryś powiedział, że wstydzi się być Szwajcarem. Ja im się nie dziwię, Trochę oldskulowo żyć w kraju, gdzie można sobie odliczyć od podatku koszty utrzymania roweru a eutanazja jest legalna. Tak więc, wstydzą się i rozważają “przekazanie sprawy Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka w Strasburgu ze względu na naruszenie wolności religijnej gwarantowanej przez Europejską Konwencję Praw Człowieka.” Przegrają z kretesem bo łatwo udowodnić, że śpiew muezzina bardziej narusza przestrzeń publiczną niż  krzyżyk powieszony w szkolnej klasie. I tu dochodzimy do pytania czy te minarety in spe mają coś wspólnego z krzyżykiem w Abano Terme. I tak i nie. 

 

W przypadku szwajcarskim chodzi o minarety, które dopiero mają powstać, w przypadku Lautsi chodziło o zakłócanie rozwoju osobistego jej dzieci osiem lat temu. Szwajcarzy trochę wystraszeni, chcą nieświętego spokoju od zawodzeń muezzina, Lautsi jątrzyła w imię dziesięciu tysiecy euro. Szwajcarzy wykorzystali tak ukochaną przez polityków i żurnalistów demokrację, Lautsi poleciała ze skargą do arbitralnego Sztrasburskiego Trybunału. Tyle o różnicach, ale są części wspólne - dwie rzeczy łączą obie sprawy.

 

Po pierwsze, zarówno Lautsi jak i Szwajcarzy chwycili byka (to znaczy fioletową krowę) za rogi - chodziło o pokazanie czyja racja na wierzchu. Przecież, można było na przykład dyskretnie zasugerować odpowiednim władzom gminnym, że minaret nijak nie wpisuje się w lokalną zabudowę. Zresztą, takiej argumentacji użyto w Warszawie podczas udzielania zezwolenia na budowę meczetu.   “Budowa minaretu kłóciłaby się z niskim charakterem zabudowy Wilanowa”.

 

Po drugie, i Lautsi i krytycy wyniku referendum zapomnieli o pewnej ludowej mądrości, która brzmi: “Jeśli wszedłeś między wrony musisz krakać, jak i one.” Wersja mędzynarodowa powiedzenia to: „When in Rome do as the Romans do” („Kiedy jesteś w Rzymie, zachowuj się jak Rzymianin”). Takie sobie przysłowie o dobrym wychowaniu, które mówi, że będąc w danym miejscu, wskazane jest szanować obowiązujące tam zwyczaje. Tak po prostu.  

 

Będąc w Marakeszu nie protestujecie przeciwko brakowi alkoholu w knajpie. Nie wytykacie palcem faceta w skórzanych portkach z dziurą w kroku w pewnych dzielnicach Miami. Nie żądacie, aby  restauracje w Madrycie zamykano o dziesiątej, bo wtedy kładziecie się spać.

 

A jak jesteście muezzinem i wybieracie się do Szwajcarii to bierzecie lekcje jodłowania.

Może wtedy te minarety przestaną im przeszkadzać.

 

whitesocks
O mnie whitesocks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości