Znów nie dają spokoju generałowi. Starszy, elegancki Pan w kapeluszu i tweedowym płaszczu (cóż za wyrafinowany modowy konserwatyzm) jak co roku musi bronić swego oficerskiego honoru przed sforą prawackich gówniarzy. On, umysł tyleż szlachetny co kryształowy.
Przecież prowadził z sowieciarzami skomplikowaną polityczną grę. Istny szachowy geniusz, polityczny Bobby Fischer, przewidujący zamierzenia przeciwnika kilka ruchów do przodu. W osiemdziesiątym pierwszym specjalnie poprosił o pomoc wojskową, przewidując iż sowiecka wierchuszka odniesie się do tego pomysłu bez rewolucyjnego entuzjazmu. Mógł w ten sposób z czułością spacyfikować w zarodku idiotyczne pomysły ograniczonej suwerennności, rodzące się w rozpalonych związkowych głowach. On wiedział co możliwe, a co jedynie mrzonką.
Wiedział co to prawda czasu i prawda ekranu. Umysł szachisty obmyślał już gambit jaruzelski - zamknięcie solidarnościowców pod kluczem dzisiaj otworzy nową erę jutro. W osiemdziesiątym dziewiątym partia odda to, co zabrała w osiedziesiątym pierwszym. Na chwilkę.
Całe życie w konspiracji. Już wtedy, w czterdziestym szóstym, kiedy zwalczał antykomunistyczne podziemie myślał o tylko wolnej Polsce i dlatego zamiast torturować strzelał prosto w tył głowy.
Jako “Wolski” zarzucał Informację Wojskową stertą bezużytecznych raportów. Wojskowi wywiadowcy zaczęli coś podejrzewać więc w październiku pięćdziesiątego szóstego roku, musiał dla niepoznaki, jako jedyny polski generał opowiedzieć się za pozostaniem towariszcza Rokossowskiego w LWP.
Potem jako dowódca sił zbrojnych PRL w lipcu siedemdziesiątego piątego wydał rozkaz zestrzelenia polskiego cywilnego samolotu AN-2. Tego samego, którego pilot zamierzał uciec do Austrii. Nie mógł on, polski patriota pozwolić aby przemycany w tym samolocie generalski projekt antysowieckiej unii słowiańskiej dostał się austriackie ręce.
W sześćdziesiątym ósmym oburzony antypolskimi oskarżeniami zachodniej prasy postanowił usunąć i zdegradować ponad tysiąc trzystu oficerów żydowskiego pochodzenia. Słusznie rozumował, że polski żołnierski antysemityzm zakończy swój nieistniejący żywot wraz z brakiem Żydów w armii.
Podobne myśli oświecały umysł generała podczas tłumienia zamieszek w grudniu roku siedemdziesiątego na Wybrzeżu. Rozkazał strzelać tylko do tych robotników, którzy zdradzali ojczyznę jako tajni współpracownicy - jak ów Jan Wiśniewski.
Nic dziwnego zatem, że nawet tak wytrawni gracze jak członkowie sowieckiego Politbiura dali się wyprowadzić w pole szczwanemu lisowi z kresowej szlachty. Co tam lisowi - toż to połączenie łasicy z gacopyrzem. A gacopyrz jak wiecie:
“Gacopyz panie, to mowia, ze to mysa, ze to tako mysa,co swiecke w kosciele zjadła i wniebowstapienia dostapila.A to nie je mysa ino gacopyz. To je punie nadpsyrodzone.”
Właśnie - nadprzyrodzone. Boska opatrzność zesłała nam na umęczoną polską ziemię tak wielką postać. Wyobraźmy sobie przez małą chwilkę Niewyobrażalne - że postępowałby inaczej.
Niemożliwe. Bezsensowne. Straszne.
Cóż zostałoby wtedy wszystkim partyjnym patriotom? Straszliwa myśl, że chodziło tylko o zwierzęce przetrwanie za wszelką cenę? Władzę po trupach? No nie, toż to byłoby wielkie kononowiczowskie Nic. A mamy Coś.
W końcu wszyscy pamiętamy dyplomatyczne qui pro quo podczas obchodów w Moskwie sześćdziesięciolecia zwycięstwa w drugiej światowej wojnie. Próbę odznaczenia naszego generała przez Putina radzieckim orderem. I co wtedy wypalił prosto w twarz Władimirowi Władimirowiczowi.
On, nasz generał, Sybirak powiedział to co pamiętamy i za co go szanujemy: “To było zwycięstwo ZSRR i przegrana Polski”. Oj, rozgrzały się wtedy łącza wszystkich agencji prasowych, rozgrzały. Nasz były prezydent nie przyjął orderu, a na lotnisku witały go tłumy. Ale co ja będę pisał, przecież wszyscy to pamiętają. I jeszcze te słowa starego frontowca: “Kto żył jak ścierwo, zdechnie jak ścierwo, a ten kto się starał, umrze godnie”.
No właśnie.
Dlatego ja też stanę trzynastego pod willą Pan Wojciecha i zaśpiewam mu z radością “Chabry z poligonu”.
Komentarze